wtorek, 31 lipca 2012

Początek

Tutaj mam coś wpisać?
Nigdy w życiu (to znaczy, nigdy do tej pory) nie zajmowałem się prowadzeniem bloga. Owszem, czytam regularnie kilka, ale jak dotąd nie zadałem sobie trudu, żeby sprawdzić, jak to wygląda od drugiej strony. A teraz siedzę przed monitorem, i wydaje mi się, że właśnie tworzę pierwszą notkę mojego bloga. Pierwszego. Takiego naprawdę pierwszego.

Ma to być miejsce poświęcone mojemu językowi. Nie, nie temu, którym posługuję się na co dzień (i w tym momencie na przykład też), ale temu, który wymyśliłem i nad którym nadal pracuję. Na przestrzeni lat, jakie upłynęły, odkąd podjąłem decyzję o rozpoczęciu mojego małego, szalonego dzieła spotkałem się z różnymi reakcjami, od zdumienia (połączonego pewnie z telefonem na pogotowie), poprzez brak zainteresowania (połączony z pragnieniem zakupu najnowszej składanki z mega hitami), po zachwyt i słowa: "musisz się tym podzielić!"
Toteż dzielę się, zobaczymy, na ile skutecznie.

Jak to się zaczęło?
Mniej więcej około dwunastego, może trzynastego roku życia moja fascynacja światem fantasy zaczęła przybierać nową formę i manifestować się w codzienności w formie językowych eksperymentów. Początkowo tworzyłem sobie mutacje znanych mi słów i zapisywałem sobie wszystko w jednym miejscu (a przynajmniej starałem się tak robić; po kilku latach zebrałem wszystkie notatki i zapiski w jednej teczce). Przykłady znalezione na, jak mi się wydaje, najstarszym egzemplarzu zapisków:
"dzień" - "isos"; "rok" - "jenner"; "miesiąc" - "monfis".
Z czasem tych wyrazów było więcej, stawały się coraz bardziej odmienne od oryginałów.
Równolegle trwały prace nad pismem. Jako kilkunastolatek nie mogłem pozwolić sobie na wykwintny i wyrafinowany system pisma (za mało miałem pojęcia) i wybór automatycznie padł na alfabet. Mało tego, pójście na łatwiznę oznaczało również, że liter nie tworzyłem od podstaw, ale podle i bezceremonialnie wykorzystałem alfabet łaciński, tak jednak go potraktowałem, że mój alfabet dość mocno odstaje od pierwowzoru. Powstawały też wtedy pierwsze zarysy fikcyjnego świata, w którym mój język mógłby sobie żyć (okazało się to na tyle wciągające, że teraz dysponuję mapą, zarysem systemu religijnego i szczątkową postacią mitologii).

Gdy alfabet świętował swoje któreś z kolei urodziny przyszedł czas na język jako taki. Było to już na początku liceum, miałem za sobą lata nauki angielskiego i niemieckiego, co dało mi (nikłe, ale jednak) pojęcie o tym, jak zachowują się i funkcjonują języki. To naprawdę pomogło. Zafascynowany brzmieniem francuskiego i zniechęcony perspektywą żmudnej nauki tegoż, postanowiłem, że stworzę własny, tym bardziej, że miałem przecież kiedyś stworzyć język dla wymyślonego świata. W obecnej swojej formie mój język mało ma wspólnego z francuskim, ale nikłe ślady pozostały (w wymowie, bo gramatyka francuska nigdy nie była dla mnie inspiracją), pewnie kiedyś o nich wspomnę.

I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o początki. Wydaje mi się, że wpis się udał (mam na myśli kwestie techniczne... treść nie każdego pewnie zainteresuje).


2 komentarze:

  1. Drogi FP (jak nazwał Cię dzisiaj mój Małż, czyli "Fajny Przyjaciel"), dziękuję za zaproszenie do blogosfery. Z zainteresowaniem będę śledziła zapiski, tym bardziej, że sprawa jest rozwojowa (te mapy, systemy religijne - lub jeden tylko? - i początki mitologii :)) Wyobrażam sobie, że dojrzewa mi tu nowy Tolkien (ha, pamiętam jaką aktualną lekturę mi pokazałeś!) I chociaż nie jestem lingwistką to trzymam kciuki za rozwój pasji!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, sprawa jest zdecydowanie rozwojowa, a poparcie jakiego mi wszyscy udzielacie dodaje sił:) Myślę, że wątki dotyczące mojego świata będą się przebijały przez treści lingwistyczne. Z dumą będę nosić tytuł FP :D

    OdpowiedzUsuń